Realizacja kontraktów podpisanych przed wybuchem wojny w Ukrainie, w zupełnie innej rzeczywistości gospodarczej, teraz stoi pod znakiem zapytania. Żeby dokończyć budowy wykonawcy coraz częściej sięgają po środki z nowych kontraktów. Do tego dochodzą problemy z przedłużającymi się płatnościami za finalizację umów. – To prawdziwie piętrzące się problemy. Bo generalnym wykonawcom brakuje środków w pierwotnych budżetach, a dla wielu podwykonawców to teraz być albo nie być na rynku – mówią eksperci z naszego stowarzyszenia i podkreślają, że potrzeba przynajmniej dwóch lat stabilizacji by branża budowlana wróciła na właściwe tory.

Od długiego czasu branża funkcjonuje w niepewnym otoczeniu gospodarczym. Wiele kontraktów, których realizacja powoli dobiega końca, było podpisanych przed wybuchem wojny w Ukrainie, w zupełnie innych warunkach cenowych, co sprawia, że teraz ich finalizacja jest dla wykonawców wyjątkowo trudna. Wzrastające koszty powodują, że na rynku powoli zaczyna brakować gotówki.

Na wypłaszczonym obecnie rynku coraz częściej dochodzi do sytuacji, w których wykonawcy czekający na płatności za wykonaną pracę, decydują się na drastyczny krok i rezygnują z budowy, żeby kontraktu nie realizować z własnych pieniędzy. Jak podkreślają eksperci ze Stowarzyszenia Wykonawców Elewacji na polepszenie sytuacji trzeba będzie poczekać do wiosny przyszłego roku, kiedy ruszą budowy zakontraktowane w tym roku.

Jednak kłopoty finansowe mają nie tylko firmy budowlane. Generalni wykonawcy muszą realizować inwestycje na warunkach zawartych w umowie z inwestorem nawet dwa lata wcześniej. A podwyżki i skoki cenowe, jakie dotknęły rynek w ciągu ostatnich miesięcy nie zostawiają miejsca na renegocjowanie kwot z wykonawcami.

Na problemach w branży najwięcej straci jednak kupujący mieszkanie. Bo rosnące koszty budowy inwestor przerzuci na cenę metra kwadratowego. Już teraz widać wyraźny trend wzrostu cen mieszkań. A w przyszłym roku stawki skoczą jeszcze bardziej.

Najpierw pojawiają się przedłużające się terminy podpisania umów z generalnymi wykonawcami, a potem długie oczekiwanie na kolejne płatności. To zmusza wielu wykonawców do zejścia z budowy. To trudna decyzja i zawsze jest traktowana jako ostateczność. Ale dla firm, które muszą do starych kontraktów dokładać środki z nowych, to często jedyne wyjście z sytuacji i konieczna jest waloryzacja umów, która pozwoli dokończyć budowy przy obecnych stawkach, bo w tych warunkach bardziej opłacalne wydaje się być zerwanie nierentownego kontraktu niż jego dokończenie.

Eksperci podkreślają, że dobrym rozwiązaniem byłoby umieszczanie w umowach zapisów o możliwym renegocjowaniu stawek w przyszłości, jeśli sytuacja gospodarcza sprawi, że realizacja kontraktu będzie zagrożona. Na to nie chcą się jednak zgodzić inwestorzy, którzy obawiają się znacznych podwyżek i wydłużenia terminu realizacji budów. Jednak podpisywanie umów bez bezpiecznego marginesu finansowego jest dla wykonawców bardzo ryzykowne. Niemal tak samo ryzykowne, jak szukanie nowych, bardziej pewnych zleceń, bo to grozi brakiem ciągłości pracy, co może doprowadzić do utraty pracowników szukających stabilnego zatrudnienia.